06 marca 2012

Się skręca.

W ostatnią sobotę wyposażeni w listę zakupów udaliśmy się na łowy do katowickiej Ikei. Napędzeni poranną kawą buszowaliśmy po sklepie i magazynie.  Nie obyło się bez dyskusji na temat różowych dodatków (przyznaję się,że przegrałam z męskim gronem i zakupiłam tylko dwie rzeczy w tym kolorze) i czy białe meble będą funkcjonalne.Chłopaki jakimś  cudem dopchali cztery wózki wypełnione po brzegi zakupami do kasy a ja dreptałam za nimi niosąc lustro większe niż ja sama. Na całe szczęście doniosłam je w jednym kawałku. Po trzech godzinach wyjechaliśmy z kilkudziesięcioma paczkami o wadze 254 kilogramów.
Na lokalu skończyliśmy montaż listw przypodłogowych i konstrukcji przebieralni. Od dźwięku wiercenia w ścianach do dziś bolą mnie zęby :)
Kolejny dzień upłynął nam na montażu mebli i lamp. Śrubki, śrubeczki,kołeczki i imbusiki - ale gdy ma się idiotoodporne instrukcje do dyspozycji praca idzie całkiem sprawnie.









Zostały już tylko drobne porządki i nasza witryna - jak ma się ledwo metr pięćdziesiąt to umycie jej urasta do rangi heroicznego czynu.Trzymajcie kciuki, żebym nie spadła z drabiny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Czekam niecierpliwie na Twoją opinię!